Jednym z głównych założeń przyświecających pisarzom jest opowiedzenie historii kogoś kogo losy nas obchodzą. Kiedy bohater przeżywa różne tarapaty trzymamy za niego kciuki. Czasami może nas wkurzać, drażnić ale w ostatecznym rozrachunku śledzimy jego losy i liczymy na to, że mu się uda. Graeme Cameron w swojej książce Zwykły człowiek bohaterem swojej książki uczynił seryjnego mordercę. Trudno więc wyobrazić sobie, że takiej postaci będziemy kibicować i liczyć, że uda jej się wybrnąć z tarapatów. Jednym z niewielu bohaterów, którym udało się uzyskać sympatie czytelników i widzów serialu jest Dexter Morgan ‘dobry morderca’. Czy Zwykły człowiek może zachwycić fanów Dextera, jak zapewnia tekst na okładce i czy da się z nim wytrzymać przez 300 stron na jakich spisana została jego historia?
Zwykły człowiek przedstawiony jest w narracji pierwszoosobowej, przez co życie seryjnego mordercy poznajemy z pierwszej ręki. Jako czytelnicy pierwszy z nim kontakt mamy w sytuacji, gdy dokonał brutalnego zabójstwa. Jego punkt widzenia od początku zapowiada, że będziemy mieć do czynienia z osobnikiem inteligentnym, skłonnym do metafor i ironii. Autor obdarzając swojego bohatera takimi cechami sprawił, że choć widzimy świat oczami mordercy jesteśmy z nim wstanie wytrzymać i posłuchać jego opowieści do dramatycznego końca. Początek książki to taki test dla czytelnika. Poznajemy głównego bohatera po dokonanym morderstwie. Brutalnym morderstwie młodej kobiety. Bohater gustuje, bowiem w kobietach i tylko one – przynajmniej do czasu – stają się jego ofiarami. Po pierwszych scenach przewidywałem, że opowieść głównego bohatera będzie brnęła w kolejne brutalne akcje, których będzie sprawcą i być może tak by było gdyby nie fakt, że nie o to chodzi w tej książce.
Główny bohater – wyobraźcie sobie – poznaje pewną kasjerkę w supermarkecie o imieniu Rachel i po prostu się w niej zakochuje. Ciekawa sprawa. Osobnik, który do tej pory jedyne, co widział w kobietach to pożywienie, – bo trzeba dodać, że nasz bohater przejawia cechy Hannibala – nagle zapragnął przebywać z żywą kobietą i słuchać jej głosu. To mu miesza w głowie i jakby odrywa od pragnienia zabijania.
Pomijając jak bardzo jest to chora sytuacja sprawy są jeszcze bardziej złożone. Zwykły człowiek w piwnicy swojego zwykłego domu więzi w stworzonej do tego celu klatce nastolatkę o imieniu Erica. Trzyma ją już tam dość długo i choć zdarzało mu się w między czasie dopuścić kolejnego zabójstwa jakimś cudem Erica stała się dla niego ważna a co dziwniejsze Erica jeszcze mocniej związała się emocjonalnie, a że okazuje się być całkiem pokręcona jak ona sytuacja gmatwa się totalnie. Trójkąt miłosny. Tylko taki jak się o nim pomyśli to wywołuje gęsią skórkę.
Do całej zagmatwanej sytuacji autor dorzucił parę policjantów, którzy wpadli na trop Zwykłego człowieka i depczą mu po piętach. Jak to się wszystko potoczy? Z małymi przestojami całkiem ciekawie, choć opisy, wywiad z autorem do przeczytania na końcu książki zapowiada mocny thriller kryminalny w guście Dextera. Książka jednak okazuje się bardziej czarną komedią romantyczną z odrobiną mocnych opisów morderstw i tego, co działo się z ciałami. Dla wielbicieli mocnych scen może być to za mało, dla wielbicieli romansów za dużo.
W zamyśle autora było przedstawienie mordercy, jako ‘zwykłego, normalnego” człowieka, którego możemy spotkać na ulicy. Przypadkowa rozmowa, zaproszenie na kawę, zaangażowanie uczuciowe. Myśl, że kimś takim może być morderca jest przerażające i może wywołać dreszcze. Przez całą książkę nie dowiemy się jak główny bohater ma na imię, gdzie dokładanie mieszka, pracuje i czym oprócz polowania na ofiary się zajmuje. Jednak jakoś to zostaje przytłoczone przez relacje Zwykłego człowieka z Ericą, – którą jest najbardziej interesującą postacią książki – i Rachel oraz parą policjantów. Wydaje mi się, że autor nie do końca wiedział, w którym kierunku chce pójść. Czy pokazać życie seryjnego mordercy i jego kolejnych ofiar czy raczej wewnętrzna przemianę pod wpływem silnego uczucia? Wydaje mi się, że ten element zdominował opowieść. Dodatkowo pojawia się w tym kwestia pragnienia oczyszczenia i budzenia w czytelniku prób obudzenia sympatii wobec bohatera.
Zwykły człowiek to książka z potencjałem, który nie został do końca wykorzystany, jednak nie jest totalną porażką. Miejscami nudny, potrafi zainteresować i rozbawić, a czasami może kogoś obrzydzić, jeśli nie gustuje w mocnych opisach. Mam nadzieje, że z tego debiutu autor wyciągnie wnioski i jego kolejne powieści będą jeszcze ciekawsze. Jeśli nadal będzie tworzył tak świetne relacje między bohaterami to na pewno jego książki znajdą czytelników.
Za książkę dziękuje wydawnictwu:
Książkę można kupić tutaj: klik
Autor: Graeme Cameron
Tytuł: Zwykły człowiek
Data premiery: 12 sierpnia 2015
Cena okładkowa: 36,99
mam i planuje niedługo przekonać się o tym potencjale autora 😀
Udanej lektury:) chociaż z potencjałem jest tak, że musi się zaktualizować, więc podejrzewam, że po drugiej książce będzie można powiedzieć czy został wykorzystany przez autora:)
Interesujący debiut. Może się na niego skuszę, gdyż zaintrygowała mnie postać mordercy.
Na pewno warto spróbować i samemu się przekonać, jak ten Zwykły człowiek jest:)
Znów mnie szczujesz tym Dexterem 😉 Brzmi trochę makabrycznie, ale mam wielką chętkę na tę powieść. Mimo, nudnawych przestojów 😉
Pewnie, spróbować możesz i przekonać się czy ci przypasuje:) Co do Dextera to i tak trzeba będzie zabrać się rzetelnie za całą serie i ją przemaglować:D
Bierz się, Krzysiek, już dawno mi obiecałeś 😉 😛
Ok, właśnie nie niedawno przywędrowały do mnie z biblioteki dwa pierwsze tomy Dextera, więc no, tego…nie ma to tamto, jak się obiecało trzeba dotrzymać słowa;)
Oo, to czekam 🙂 Będzie ciekawie 🙂