Są takie książki, których jeszcze się nie czytało, a już darzy się je mianem kultowych i czuje wielką ekscytację na myśl o zagłębieniu się w zawartą w nich treść.
Czytaj dalej „Manel Loureiro „Apokalipsa Z. Początek końca””
Są takie książki, których jeszcze się nie czytało, a już darzy się je mianem kultowych i czuje wielką ekscytację na myśl o zagłębieniu się w zawartą w nich treść.
Czytaj dalej „Manel Loureiro „Apokalipsa Z. Początek końca””
Numer 10 magazynu Coś na Progu jest wyjątkowy z dwóch względów. Po pierwsze to jubileuszowy numer. Po drugie jest za darmo. W każdej możliwej formie elektronicznej możecie go pobrać ze strony wydawcy tutaj. Wyszła też limitowana edycja papierowa, którą możecie zdobyć na różnych stronach w tym u mnie. Będzie do zgarnięcia jeden egzemplarz. O tym jednak później.
Coś na Progu nawiązuje w swej formie i treści do magazynów pulpowych nazywanych tak od pulpy papierowej będącej surowcem, z którego produkowano papier. Magazyny pulpowe były to tanie czasopisma, które zawierały w sobie opowieści głównie kryminalne i fantastyczne (w tym weird fiction). To tam chociażby publikowano Lovecrafta. Ich największa popularność przypadła na lata 20 do 50 XX wieku, jak można przeczytać na Wikipedii.
Dzięki nawiązaniu do pulpowych magazynów twórcy Coś na Progu stworzyli coś wyjątkowego. Coś co z jednej strony jest bardzo interesujące tekstowo z drugiej bardzo atrakcyjne wizualnie. Idealne połączenie formy i treści. Pełen artykułów, esejów, opowiadań i komiksów okraszony masą ilustracji Coś na Progu to prawdziwy rarytas kolekcjonerski. Zaś same artykuły to skarbnica wiedzy i rozrywki. Do tej pory mogliśmy we wcześniejszych numerach przeczytać chociażby treści dotyczące postapokalipsy, cyberpunku, steampunku, pełne też wampirów, cyborków, wilkołaków i innych potworów – czego tylko sobie dusza spragniona przerażających, tajemniczych i fantastycznych opowieści zapragnie.
A co znajdziemy w środku 10 numeru Cosia?
Masę interesujących rzeczy! Temat numeru dotyczy Szalonych naukowców; tych fikcyjnych, ale i tych którzy faktycznie istnieli i dopuszczali się mniej lub bardziej szalonych rzeczy. Jednych fascynujących innych przerażających i niedopuszczalnych.
I tak rozpoczyna się całkiem sympatycznym tekstem o Emmecie Brownie znanym też jako Doc z Powrotu do Przyszłości. Kultowa seria filmów do dziś potrafi bawić, a Doc i jego samochód (DeLorean) to jedne z najmocniejszych elementów. Czyż ktoś inny jak wizjoner ocierający się o szaleństwo mógł wymyślić maszyne do podróżowania w czasie. Wojciech Sawłowicz pochyla się nad tą serią przedstawiając skrótową biografie Doca oraz szerszą analizę jego tworu, który choć działa wbrew zasadą fizyki, to jak najbardziej w sferze wyobraźni i radości płynącej z oglądania filmów. I to jest najważniejsze przecież.
W Zbuduj własnego Frankensteina Paweł Iwanina przestawia sylwetki prawdziwych szalonych naukowców i ich pomysły, które głównie wiązały się z przeszczepami części ciała. Jednak ten tekst nie budzi tak wielkich emocji jak tekst Pauliny Anackiej, w którym przedstawiona jest mniej znana historia jednostki 731 będącej tajnym ośrodkiem japońskim, w którym eksperymentowano na Chińczykach. Japońscy naukowcy dopuszczali się takich okrucieństw, które od razu kojarzą się chociażby z działaniami III Rzeszy. Jeden z mocniejszych tekstów w Cosiu.
Niezwykle też interesujący jest tekst Adriany Siess Król błyskawic, w którym autorka przedstawia sylwetkę Nikola Tesli okazującego się być niedocenionym i zapomnianym naukowcem. Choć radio, promienie X czy elektryczność powinna być kojarzona z jego nazwiskiem to jednak każdy z tych wynalazków przypisany jest komuś innemu. Jaki był Tesla, jak toczyło się jego naukowe życie i jak zakończyło możecie przeczytać w tym interesującym tekście. Swoją drogą jego zachowania obsesyjno-kompulsywne przypomniały mi serialowego detektywa Monka. Tesla miał obsesje na punkcie czystości, liczby 3 itp.
Niezwykle dobrze wypadł też tekst Marcina Waincetela: Poza czasem, pomiędzy miejscami: Nieśmiertelność figury Golema. Autor opisuje tu przestrzeń w której kształtowała się ‚natura’ Golema, jego rozumienie, oraz miejsce w kulturze – zaczynając od najbardziej znanej jego wersji przedstawionej przez niemieckich ekspresjonistów.
Z opowiadań w najbardziej spodobały mi się: Wywiad z Juliuszem Vernem, Geniusz profesora Sama Sullivana nawiązujący do klasyki grozy autorstwa Tomasza Kaczmarka oraz fragment powieści Łukasza Śmigla redaktora naczelnego Coś na Progu pod tytułem Tequila: liczba bestii.
Wszystkie teksty okraszone są sporą ilością zdjęć w tym znajdzie się też trochę retro nagości szczególnie przy okazji tekstu przedstawiającego postać pięknej aktorki Edwige Fench grającej między innymi w kryminałach i horrorach. Zresztą pewne elementy są stałym punktem Coś na Progu i jego znakiem rozpoznawczym, jak choćby ‚maskotka’ magazynu Tequila.
Jubileuszowy Coś na Progu to świetny i trzymający poziom poprzedników numer. Powinien zadowolić wielbicieli horroru, kryminały, fantastyki głodnych informacji i opowieści z tych obszarów. Mam nadzieje, że magazyn nadal będzie się rozwijał i będą wychodzić kolejne numery, co jest w końcu dość trudnym wyczynem na naszym rynku. Twórcy pisma nie poddają sie jednak, wymyślają nowe sposoby by utrzymać magazyn, co spowoduje, że kolejne numery będą dystrybuowane tylko przez internet pomijać empik i inne tego typu formy dystrybucji. Mam nadzieje, że taka forma będzie dla nich korzystniejsza i dzięki temu to świetne pismo będzie nadal wydawane.
Konkurs (zakończony)
Strona Coś na Progu: klik
Darmowa wersja do pobrania: tutaj
Spis treści:
Temat numeru – Szaleni naukowcy:
Varia:
Strefa kryminału i sensacji:
Proza/Poezja:
Komiks:
Gry retro i bez prądu:
Esej / felieton:
Relacja:
Retro dziewczyny:
Sięgając po Szum pierwszy tom trylogii Wayward Pines nie wiedziałem do końca czego się spodziewać i przez dłuższy czas odkładałem lekturę czując, że to jeszcze nie czas, że są priorytety i takie tam wymówki. W ostateczności w moim domu pierwszą osobą, która zabrała się za książkę nie byłem ja, lecz moja połówka. Powieść tak jej się spodobała, że szybko ją pożarła. Następnie zachwycona lekturą podjęła nie zbyt długi proces przekonywania mnie, że warto sięgnąć po Szum. Uległem. Otworzyłem i zawiesiłem oko na pierwszej stronie i wsiąkłem. Ocknąłem się po 340 stronach z taka małą myślą-pytaniem: dlaczego tyle czekałem? Przecież to książka napisana dla mnie. Tajemnica, dziwne miasteczko i społeczność w nim żyjąca, ciągłe zagrożenie i walka o przetrwanie.
Agent służb specjalnych Ethan Burke w poszukiwaniu dwóch zaginionych funkcjonariuszy trafia do Wayward Pines. Samochód, którym przyjechał z jeszcze jednym agentem tuż po przekroczeniu granic miasta zostaje potrącony przez ciężarówkę. Ethan traci pamięć. Wkracza do miasteczka. Zdezorientowany szuka jakiegoś punktu zaczepienia, by zrozumieć co się dzieje, kim jest i jak tu się znalazł. Próby kontaktu z kimś poza miastem stają się nie możliwe. Samo miasteczko wydaje się takim wyidealizowanym amerykańskim miastem gdzie wszystko są szczęśliwi, gdzie panuje zgoda i wspólne grillowanie. Szukając odpowiedzi Ethan jest coraz bardziej zdesperowany. Domaga się informacji od pielęgniarki w szpitalu, do którego trafia, jak również od miejscowego szeryfa. Im jednak bardziej drąży temat tym bardziej jego sytuacja zaczyna się pogarszać, a jego życie zamieniać w walkę o przetrwanie.
Blake Crouch stworzył niesamowity klimat. Wprowadzając nas do Wayward Pines subtelnie podrzuca nam nie wielkie fragmenty układanki, która ze strony na stronę staje się bardziej tajemnicza i niepokojąca. Zachowania ludzi delikatnie przerysowane tworzą atmosferę zbliżającej się grozy. Zaś przerażające stwory grozę tą potęgują. A tajemnica pochłania. Od pierwszych stron nie da się oderwać od książki. Każda zaś kolejna strona stawia kolejne zagadki i podtrzymuje ciekawość. Samo zaś zakończenie ukazuje kolejny wymiar całej opowieści. Trudno jednak mówić coś więcej, bo każde zdanie może zdradzać zbyt dużo i popsuć przyjemność z czytania.
Dużo się mówi o porównaniach książki do Miasteczka Twean Peaks o czym sam autor mówi, jako inspiracji dla swojej opowieści, ale bardziej jej ducha niż szczegółowych nawiązań, zresztą wskazuje tu też Przystanek Alaskę, Archiwum X czy Lostów, których inspiracje daje się odczuć bardziej niż Twean Peaks. Czuje jednak, że nawiązanie do TP będzie większe w kolejnych tomach, a okładkowy opis po prostu jest zbyt pośpieszny w celu reklamowym. W każdym bądź razie książka jest rewelacyjna i nie warto sie sugerować porównaniami, inspiracjami i tym podobnymi rzeczami, lecz oddać sprawiedliwość opowieści, która jest wciągająca, emocjonująca z odrobiną przesłania na temat ludzkiej kondycji. Dla mnie 10.
Książkę można kupić tutaj.
Autor: Blake Crouch
Tytuł: Wayward Pines. Szum
Wydawnictwo Otwarte
Stron: 344
Brakowało mi na naszym rynku takiego czasopisma, które w swej formie posiadałoby swoistą estetykę, która nie tylko uprzyjemnia lekturę, ale sprawia, że staje się ‚gadżetem’ kolekcjonerskim, z drugiej strony by treść w nim zawierała pewne klimaty i informacje poszerzające wiedzę w takich dziedzinach jak muzyka, literatura czy film. Taką lukę stara się wypełnić Coś Na Progu oferując nam tematykę szeroko pojętego horroru, kryminału czy przygody. Czytaj dalej „„Coś na Progu””